Zanim dotarłam do tego, o czym dziś mówię, piszę, mam ochotę głosić na dachach moje życie było zaledwie czekaniem. Na co? Na nic!
I to było najgorsze.
Dziś rozwijam się, odkrywam swoje zasoby, które jak się okazuje cały czas we mnie były. Robię nowe, trudne i piękne rzeczy, poznaję cud naszego ludzkiego potencjału, żyję z coraz większą odwagą i wiarą, że mamy moc, o której nawet się nam nie śni.
Mówię o tym nie dlatego, że ja jestem taka super, ale dlatego, że wszyscy tacy jesteśmy! Daleko mi do wzoru, popełniam mnóstwo błędów, strzelam mnóstwo gaf jak dawniej, mam mnóstwo porażek ale nie daję sobie odebrać wiary w siebie, wiary, że stworzył mnie Bóg i przez samo to jestem wartościowa.
Jak do tego doszłam?
Pewnego dnia zrozumiałam, że mamy wpływ na to, co myślimy i to była moja życiowa eureka.
Od tej pory wykonuję swoją pracę z myśleniem każdego dnia, zaczęłam zapisywać swoje myśli, obserwować je, podmieniać na lepsze.
Zaczęłam zadawać sobie pytania i zapisywać odpowiedzi. Zaczęłam uczyć się odwracać swój umysł w stronę słońca – naprawdę jest to możliwe!
Tak doszłam do siebie, bardziej odważnej, bardziej ufającej, bardziej prawdziwej, bez maski pod którą prawie 40 lat ukrywałam brak pewności siebie, brak akceptacji i miłości własnej, brak prawa do bycia godną uwagi, brak prawa do posiadania zdania, brak prawa do samodecydowania...
I to chcę powiedzieć dziś tobie – masz wpływ na to, co myślisz – co myślisz o sobie!